Hugh Howey "Silos" - możliwe SPOJLERY ;)

Nie po raz pierwszy okazuje się, że to co inni uznają za bestseller dla mnie jest co najwyżej średnie. Książka nie jest zła, ale trochę za długo się rozkręca, a moje oczekiwania względem niej były chyba trochę inne. Jak na tomiszcze mające ponad 600 stron zaczyna być ciekawiej dopiero po połowie powieści. Przebrnięcie przez pierwszą część zajęło mi sporo czasu (w między czasie przeczytałam dwie inne książki i bardziej ciekawił mnie poradnik dla osób wysokowrażliwych co o czymś świadczy), żeby ostatnie kilkanaście rozdziałów przeczytać prawie na jednym wdechu. Mimo obiecującej końcówki uważam, że całość jest średnia i wciąż mam nadzieję, że dwa kolejne tomy wynagrodzą początkowo wyboistą drogę. Wydaje mi się, że autor zastosował się do zasady Hitchcocka- na początku powinno być trzęsienie ziemi, a potem napięcie ma tylko rosnąć... niestety z marnym skutkiem. Już na początku umiera kilka, wydawałoby się, kluczowych postaci dla fabuły. Przez to nawet nie zdążymy ich polubić, za to właściwie od razu mamy określonego tego "złego", który nawet z punktu widzenia wyglądu fizycznego ma wzbudzać antypatię. Myślę, że tak można sobie wyobrażać małego, obślizgłego człowieczka zdolnego do wielu złych rzeczy robionych dla "dobra" innych. Główna bohaterka niestety nie wzbudziła we mnie jakiejś specjalnej więzi, nie polubiłam jej, a wątek zauroczenia jej i Lucasa był dla mnie nierealny. Chwała autorowi za to, że przynajmniej sami bohaterowie próbują podejść do tego racjonalnie, bo jakby zachowywali się jak nastolatkowie to bym chyba nie skończyła tej książki. Książka nie byłaby może tak zła gdyby nie opisy. Ich szczegółowość porażała, w niektórych momentach miałam ochotę przeskoczyć kilka zdań dalej bo nic się nie działo, nawet w tej ciekawszej części książki zdarzały się momenty, że autor po kilka razy wspominał o tym, że bohaterce szczękają zęby z zimna i że musi się ogrzać. W teorii miało to zbudować napięcie, w praktyce nużyło. Nie za bardzo rozumiem też jeden z momentów gdy Lucas okłamuje Jules odnośnie tego czy kogoś kiedyś zabił. Jej reakcja również jest dla mnie nie zrozumiała, ponieważ mimo wszystko jako osoba racjonalna i nigdy sama nie stosująca przemocy nie powinna reagować jakby nim gardziła. To co mi się podobało w książce to pomysłowość głównej bohaterki w przezwyciężaniu trudności. Wcale się nie dziwię, że autor wybrał na swojego bohatera kogoś z głębin Maszynowni- nikt inny nie umiałby sobie poradzić w świecie zniszczonym kataklizmem. Biorąc pod uwagę umiejętności naprawiania rzeczy i myślenia technicznego jest to logiczny wybór. Sam koncept silosu, w którym ludzie są trzymani jako przetrwalniki w postapokaliptycznym świecie jest bardzo ciekawy i muszę przyznać, że autor mnie zaciekawił (to ta koncepcja sprawiła, że kupiłam trylogię). Nie wiem czy pisarz inspirował się Metrem, ale wyszło mu dobrze. Co ciekawe sam silos nie ma "dusznej" atmosfery typowej dla post-apo- to nie ma być, teoretycznie, arena walk tylko dom. Wymyślenie rozmieszczenia poszczególnych pomieszczeń w silosie- od Maszynowni znajdującej się na samym dole, poprzez farmy, posterunki policji, dział IT czy samą górę gdzie była teoretyczna władza musiało zająć autorowi sporo czasu. Pytanie brzmi czy taki silos byłby w stanie w ogóle funkcjonować? Co z zasobami naturalnymi typu ropa, minerały itp? Jak długo można by było żyć w takich warunkach i nie zwariować? W książce wspomina się o tym, że ta sytuacja trwa kilkaset lat. W jakim miejscu dałoby się wybudować takie silosy żeby zapewnić wszystkie materiały niezbędne do funkcjonowania kolonii? Przecież komputery potrzebują krzemu, a baterie litu. To nie są zdaje się tak powszechne materiały jakbyśmy sobie tego życzyli. Mam nadzieję, że te kwestie zostaną jakoś wyjaśnione w następnych tomach. Muszę oddać autorowi także sprawiedliwość jeśli chodzi o kreację samego świata bo o ile bohaterowie mnie nie ujęli swoimi charakterami o tyle życie prowadzone w silosie jest całkiem sprawnie przemyślane- kontrola populacji, implanty, loterie, za ciężkie zbrodnie wysyłanie na "czyszczenie", zależności między poszczególnymi piętrami są dobrze poprowadzone fabularnie. Choć już na początku można się domyśleć z wypowiedzi Holstona, że czyszczenie nie zawsze jest sprawiedliwe, a bardziej wynika z chęci utrzymania spokoju w silosie. Kiedy czytałam tę książkę i dowiadywałam się o powodach wybuchu powstań, a także obserwowałam co się dzieje w tym silosie uderzyła mnie pewna myśl. Czy ludzie są na tyle głupi, że nie potrafią dojść do pewnych prostych konkluzji? Jeśli przez kilkaset lat było kilka powstań to w którymś momencie, w jakimś silosie powinien znaleźć się ktoś na decydenckim stołku kto poszedłby po rozum do głowy i stwierdził- hej skoro nasze metody do tej pory nie dawały dobrych efektów to chyba powinniśmy spróbować innych. Do podobnych wniosków doszła Jules. Serio? Trzeba było na to kilkuset lat? Trochę to dziwne i choć zdaje sobie sprawę, że to był główny pomysł fabularny to jednak trochę mi zgrzyta. Ogólnie podliczając wszystkie za i przeciw uznaję, że książka zasługuje na to =6

Richard C. Morais "Podróż na sto stóp"

Zawiodłam się na tej książce. Chyba spodziewałam się czegoś innego. Zarówno po okładce jak i trailerach filmu na jej podstawie wyrobiłam so...