Christel Petitcollin "Jak mniej myśleć. Dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych"

"Nadwrażliwość". Od kilku lat ten termin robi olbrzymią furorę w mediach społecznościowych gdzie pojawiają się memy i cytaty związane z tą cechą osobowości. Dopiero po rozpoczęciu lektury zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem nie jest to określenie nadużywane lub źle zrozumiane, albo przynajmniej jego obraz jest fragmentaryczny i zakłamany. Sama słysząc ten termin zawsze myślałam o kwestiach psychicznych i emocjonalnych, może trochę społecznych, tymczasem okazuje się, że dotyczy to także tak podstawowych elementów jak odbieranie bodźców- wyczulonych zmysłów. Tego się akurat nie spodziewałam. Jednak pozostaje dla mnie otwarte pytanie czy jak na przykład dostaję gęsiej skórki słuchając muzyki to mogę się uznać za osobę nadwrażliwą. No właśnie... czy jestem taką osobą? Zawsze uważałam, że w jakimś stopniu jestem empatyczna, ale nie nadwrażliwa, aczkolwiek pewne elementy wymienione przez autorkę książki zauważam także u siebie. Zaintrygowana tym dylematem przeczytałam tę książkę właśnie po to by uzyskać jakieś odpowiedzi, które rozwieją moje wątpliwości w tej materii. Niestety nie udało jej się tego dokonać. Nie było tam ani słowa na temat tego jaką skalę czy też miarę można przyłożyć do kogoś by stwierdzić czy to już nadwrażliwość czy jeszcze nie. Nie było też określonego ile elementów musi zostać spełnionych by kogoś uznać za osobę nadwrażliwą. Jeśli wystarczyłby jeden to spora część populacji na świecie może się uważać za prawopółkulowców. Według autorki nadwrażliwość w dużej mierze wynika z niskiego poczucia własnej wartości, a co za tym idzie łatwiejszej podatności na manipulacje. Zgadzam się z pisarką co do tej zależności jednak mam wrażenie, że to spore uproszczenie problemu. W dodatku, no nie oszukujmy się- takich osób na świecie są całe miliony. Problem z niską samooceną jest, tak mi się wydaje, dość powszechny, więc nadwrażliwość również powinna być dość częstą cechą osobowości. Czy tak jest? Na to pytanie nie znalazłam odpowiedzi. Ogólnie książka może nie jest całkowicie rozczarowująca, ale też nie dała mi poczucia rozwiązania problemu. Czyta się ją szybko i przyjemnie jednak jest dość nierówna. Są momenty ciekawe (szczególnie pod koniec kiedy autorka przechodzi do tłumaczenia jak podnieść swoje poczucie własnej wartości), ale są też nudne. Opis zespołu stresu pourazowego był wytłumaczony w tak zagmatwany sposób, że musiałam go przeczytać dwa razy zanim zrozumiałam o co właściwie chodzi (a miałam styczność z neurobiologią i układem limbicznym). Sporo jest także oczywistości, które każdy mógł gdzieś tam liznąć choćby czytając zwykłe artykuły w gazetach, oczywiście jeśli wcześniej się psychologią trochę interesował. Moim zdaniem mało jest prawdziwych konkretów dla osób nadwrażliwych, a jeśli już się coś pojawia to dość ogólnikowo. Niby ma to być książka dla ludzi- pacjentów, a nie czułam jej terapeutycznej mocy. Chyba, że kogoś skłoni do wizyty u psychologa- to byłoby super. Dużo było w niej fragmentów o tym jak to nadwrażliwi ludzie są wyjątkowi co zapewne ma podnieść samoocenę czytającego tymczasem działało na mnie usypiająco. Spokojnie książka mogłaby być krótsza gdyby nie te wtrącenia. Momentami czułam także jakby autorka szeptała mi do ucha "ja wiem wszystko, ale powiem ci tylko tyle żeby cię zaciekawić i żebyś przyszła do mnie na spotkanie, ewentualnie kupiła kolejną książkę". Niektórzy szkoleniowcy mają takie podejście i trochę to mnie irytowało. Co mogę jeszcze podciągnąć pod plus? Bibliografię. W książkach tego typu dla mnie to podstawa i wymóg. Zawsze można sprawdzić i poszerzyć swoją wiedzę z tego zakresu o inne dzieła. Fragmenty książki można by było odnieść do każdego z nas, nie tylko do nadwrażliwców dlatego myślę, że można ją chociażby z tego powodu przeczytać, ale nie oczekujcie od niej jakiegoś efektu "wow". Może ta książka przydałaby się psychologom żeby poszerzyć ich postrzeganie pewnych pacjentów, ale podejrzewam, że raczej potraktują ją jako ciekawostkę bo jest zbyt ogólna i jak ktoś jest dobrym specjalistą to wybierze raczej opracowania naukowe. Podsumowując 5/10

Richard C. Morais "Podróż na sto stóp"

Zawiodłam się na tej książce. Chyba spodziewałam się czegoś innego. Zarówno po okładce jak i trailerach filmu na jej podstawie wyrobiłam so...