Anna Kańtoch "Światy Dantego"

     Z twórczością Anny Kańtoch miałam okazję zapoznać się wiele lat temu czytając dwa tomy opowiadań: "Diabeł na wieży" oraz "Zabawki diabła". Zrobiłam wtedy jedno wielkie "woooow" i pokochałam całym serduchem moim zdaniem niedocenianą polską pisarkę fantastyczną. Wtedy urzekła mnie niejednoznaczna, a czasem wręcz antypatyczna i negatywna postać głównego bohatera, którego przeszłość sprawiała, że mimo wszystko nie potrafiłam go nie lubić i nie dało się mu nie współczuć. Po "Światy Dantego" sięgnęłam po pierwsze z powodu samej autorki, a po drugie dlatego, że jedno opowiadanie było o Domenicu Jordanie (bohaterze dwóch poprzednich antologii).
     Widać ewidentnie, że pisarka świetnie czuje się w krótkiej formie i dla mnie jest to niewątpliwy dowód jej umiejętności, ponieważ dobrze skonstruować opowiadanie jest dużo gorzej niż napisać rozwlekłą kilkuset stronicową powieść. Jak zawrzeć na kilkunastu stronach wiarygodny opis bohaterów i całą historię tak by wszystko było spójne i stało się nam bliskie? Ani Kańtoch udaje się to pierwszorzędnie. 
      Gdybym miała wybierać to mam trzy ulubione opowiadania z tej antologii- tytułowe, które pełne jest niedomówień i uczucia niepokoju. Duszna atmosfera beznadziei, zmęczenia psychicznego całej małej załogi ekspedycji, oraz próba, trochę na siłę, znalezienia leku na zarazę wyniszczającą ludność na Ziemi doprowadza do tragedii wprost niewyobrażalnej. I jak to przeważnie u tej autorki bywa nie dostajemy konkretnego zakończenia- pewnych rzeczy trzeba się domyślić, trzeba wyczytać między wierszami, co ja osobiście kocham ;) 
   Kolejne, które przypadło mi do gustu to opowiadanie "Miasteczko"- za styl podobny do ukochanych przeze mnie pisarzy z dzieciństwa i młodości, opisane z perspektywy dorastającego dziecka, pisane jego językiem i z jego sposobem rozumowania. Od razu polubiłam bandę dzieciaków z Klubu Młodych Detektywów, a zakończenie sprawiło, że opadła mi szczęka bo się takiego czegoś kompletnie nie spodziewałam. W dodatku co ciekawe zostało ze mną najdłużej po przeczytaniu bo jeszcze je analizowałam.
     Ostatnie z wielkiej trójki to oczywiście opowiadanie o Domenicu Jordanie. Mam wielki sentyment do tego drania i na pewno wrócę do wcześniejszych opowiadań o nim żeby sobie przypomnieć jego osobę. Styl autorki, sposób opisywania jego przygody nie uległ zmianie, natomiast pod sam koniec robi ona tak zgrabną woltę, że to jak rozwiąże się problem sobowtóra kompletnie mnie zaskoczyło, choć powinnam wiedzieć, bo przecież Domenic nie wie co to skrupuły.
     Czy pozostałe opowiadania są słabe, gorsze, mniej interesujące czy niewarte wspomnienia? Absolutnie nie. Natomiast za dużo miejsca zajęłoby opisanie ich wszystkich, dlatego wybrałam tę trójkę. Zaznaczę jednak, że opowiadania w tej książce są bardzo różne- od czystego fantasy, poprzez science fiction po grozę i horror więc tak na prawdę każdy znajdzie coś dla siebie. Na dokładkę, taką wisienką na torcie są wstępy do każdego opowiadania napisane przez Jakuba Ćwieka. To nadaje bardziej wymiar osobisty, możemy ciut poznać autorkę i to jak wygląda choć w ułamku jej praca pisarska, a także jakim jest człowiekiem. Wydanie jest bardzo ładne, Uroboros zresztą zawsze robi piękne okładki dlatego nie mam się do czego przyczepić. 
Podsumowując ocena 8/10

Peter Wohlleben „Duchowe życie zwierząt”


     Peter Wohlleben jest leśnikiem z wieloletnim stażem, przez te wszystkie lata zebrał w swoim dorobku wiele anegdot na temat roślin, zwierząt i całego życia swoich podopiecznych. Widać, że robi to z pasją i ciekawością, a po czym można to poznać? Widać, że wciąż interesuje się tym co nowego odkryli i opisali naukowcy. Zawsze w tego typu publikacjach, które z jednej strony ciężko nazwać stricte naukowymi, a też niekoniecznie popularnonaukowymi bardzo przywiązuje wagę do tego czy jest bibliografia. Bo skoro jej nie ma to jak mogę ufać autorowi, że nie wyssał wszystkiego z palca? Na całe szczęście tutaj dostajemy spis publikacji naukowych, z których autor czerpał wiedzę na tematy poruszane w książce. To sprawia, że zwykły czytelnik może być spokojny o rzetelność informacji zawartych w tej książce. Oprócz wstawek naukowych dostajemy masę anegdot z życia wziętych, z obserwacji samego autora, który w swojej pracy oraz w życiu osobistym spotkał się z przeróżnymi sytuacjami i wielokrotnie mógł obserwować czworonożnych braci mniejszych okazujących uczucia, których ludzie im odbierają.

     Książka podzielona jest na rozdziały opowiadające o poszczególnych wartościach, które rezerwuje się tylko dla nas, ludzi (co swoją drogą jest dość dziwne biorąc pod uwagę, że i my jesteśmy zwierzętami). I tak dostajemy opowieści o macierzyństwie, żałobie, smutku, wstydzie, złodziejstwie, altruizmie i wielu, wielu innych... Od kilku lat obserwuje się w świecie naukowców coraz większe nastawienie na to, że nie jesteśmy jedynymi odczuwającymi istotami na świecie i Peter Wohlleben zbierając w swojej książce przeróżne opowiastki udowadnia to w sposób wyjątkowo zgrabny, a równocześnie w ogóle nie nuży swojego czytelnika. Dowiadujemy się, że kruki, które są obserwowane przez inne ptaki bądź człowieka będą kombinować z ukryciem jedzenia tak by nikt się nie zorientował gdzie ono jest schowane, albo że altruizm czasem wręcz jest wymagany w społeczności- np. u nietoperzy. Już kilka lat temu udowodniono, że świnie są bardzo inteligentne, o tym, że wiele gatunków zwierząt zdaje test lustra również już wiemy. Okazuje się, że empatia, współodczuwanie i udzielanie sobie nawzajem pomocy jest częstsze wśród zwierząt niż nam się dawniej wydawało.
     Mogę z czystym sumieniem polecić tę książkę wszystkim tym, którzy niekoniecznie mają chęci do zagłębiania się w zawiłe rozprawy naukowe, a chcą dowiedzieć się czegoś więcej na temat świata zwierząt. I osobiście sięgnę na pewno po dwie pozostałe książki z serii. 
    Co do samego wydania- jest ładne, okładka przyciąga wzrok, natomiast nie widzę sensu w wydawaniu pieniędzy na edycję ilustrowaną. Troszkę pod tym względem się nacięłam, jako fetyszysta twardych okładek postanowiłam dorzucić kilka złotych do wersji ilustrowanej z nadzieją, że będzie to uzupełnienie tekstu i np. będą tam zdjęcia podobnych sytuacji jak opisane w książce, niestety nie dostałam tego czego oczekiwałam- owszem są bardzo ładne, natomiast nie mają zbyt wiele wspólnego z treścią książki. 
Podsumowując 7/10

Richard C. Morais "Podróż na sto stóp"

Zawiodłam się na tej książce. Chyba spodziewałam się czegoś innego. Zarówno po okładce jak i trailerach filmu na jej podstawie wyrobiłam so...