Światowy Dzień Książki

Mamy święto książki, a mnie naszło na niewesołe rozważania. Pojawiły się statystyki czytelnictwa w Polsce. Okazało się, że w zeszłym roku 42% Polaków przeczytało jedną książkę, to o 3% więcej niż w roku poprzednim. Jak to stwierdził nasz minister napawa to lekkim optymizmem (dla mnie to raczej przerażające informacje, ale co roku jest tak samo więc można się przyzwyczaić). Tymczasem Polska Izba Książki w sposób dla mnie kompletnie niezrozumiały próbuje ponownie przeforsować ustawę o ujednoliceniu cen książek w pierwszym roku od wydania. W ten sposób księgarnie internetowe nie będą mogły wprowadzać dużych promocji tuż po premierze. Podobny model zastosowano już bodajże w Izraelu (jeśli się mylę poprawcie mnie) i to z katastrofalnym skutkiem, ponieważ zamknęła się spora grupa małych wydawnictw. Powód? Ludzie czekali rok zanim kupili dzieło jakiegoś autora więc wydawnictwo miało zamrożone pieniądze, a księgarnie nie kupowały nowych książek dopóki nie sprzedały swoich stanów magazynowych. Jak by to wyglądało w Polsce? Nie oszukujmy się przy tak niskim poziomie czytelnictwa książki nie są towarem pierwszej potrzeby w naszym kraju, kojarzą się głównie z nudnymi i strasznymi lekturami i przymusem czytania co zniechęca ludzi. Więc w kogo tak na prawdę uderzy ta ustawa? W czytelników. Tych którzy kupują dzieła swoich ulubionych twórców. W moim przekonaniu ta ustawa będzie szkodliwa dla wszystkich zainteresowanych. Księgarnie internetowe rzeczywiście będą upadać, choć najwięksi gracze pewnie przetrwają. Pewna grupa czytelników, jeśli będzie im bardzo zależeć na jakimś tytule to zapewne kupią od razu daną pozycję, ale większość poczeka rok i koniec końców kupi za niższą cenę. W takim przypadku albo znów spadnie czytelnictwo albo ludzie zabiorą się za prywatne księgozbiory i rynek wtórny. Dochodzi także problem outletów internetowych- czy je to też obejmie? To byłoby zapewne zabójstwem dla tej grupy księgarni. Sama kupuję w tego typu miejscach więc wiem ile pieniędzy u nich zostawiam, jeśli ceny wzrosną, zakupy się ukrucą bo nie będą miały żadnego sensu skoro cena będzie taka sama jak na okładce, a książka będzie uszkodzona. Z drugiej strony sama jestem przedsiębiorcą i rozumiem ból księgarni stacjonarnych, które z powodu opłat, podatków, czynszów i mniejszych marż nie mogą konkurować z internetowymi molochami bo nie mogą drastycznie obniżyć ceny towaru przez co stają się mniej atrakcyjne dla potencjalnego kupującego. Księgarnia stacjonarna może zamówić 5, 10 czy 20 (magazyny nie są z gumy) książek danego autora czy konkretnego tytułu przez co będzie już na starcie miała dużo mniejsze rabaty od wydawnictwa, a przez to ma mniejsze marże własne na utrzymanie się na rynku. Pytanie brzmi czy odgórne regulacje pomogą księgarniom stacjonarnym jak deklaruje Polska Izba Książki? Moim zdaniem nie. Dlaczego? Po pierwsze rozwijający się w szybkim tempie rynek audio- i e-booków sprawia, że ludzie kupują mniej fizycznych książek. Tak czy inaczej nie trafią więc do księgarni stacjonarnej. Coraz więcej sklepów ma możliwość kupowania przez internet (nawet sklepy spożywczne) i nie cofnie się tego trendu chyba, że cofniemy cały kraj o 100 lat, więc może warto by było przemodelować system zakupów w księgarniach? Drugim problemem jest brak chęci wśród Polaków by w ogóle wejść do księgarni. Jeśli w zeszłym roku wzrosło czytelnictwo, a równocześnie przeczytałam, że zamknęła się rekordowa ilość księgarni stacjonarnych to jak widać problemem nie jest tylko możliwość zakupu w sieci (choć faktem jest, że pandemia na pewno przyspieszyła śmierć tego sektora). Przeczytałam wypowiedź jednego z właścicieli księgarni w galerii handlowej- są otwarci jako jedyni na całym piętrze bo wszystko inne jest zamknięte z powodu obostrzeń. To nie zachęca ludzi do kupowania książek, jeśli człowiek nie czytający lub czytający mało idzie przez miasto to jaka jest szansa, że wejdzie do księgarni? Niewielka. Prędzej pewnie zatrzyma się przy wystawie w galerii handlowej czy przy dworcu kolejnowym niż gdy śpieszy się na spotkanie, do pracy czy do domu. Do księgarni stacjonarnej idą ci ludzie, którzy chcą kupić książkę albo popatrzeć na to jakie są nowości. Inni nie czują takiej potrzeby, nie uważają żeby to było fajne. Na pewno księgarniom stacjonarnym pomagają eventy, spotkania autorskie, prowadzenie wykładów, uatrakcyjnienie miejsca sprzedaży, połączenie go z kawiarnią i inne pomysły właścicieli i myślę, że warto byłoby iść w tę stronę. Innym problemem jest też to, że Polacy nie lubią czytać. Traktują to jako zajęcie nudne, nieatrakcyjne i głupie. Fajnie by było gdyby wreszcie ktoś zajął się nauczaniem rodaków i pokazaniem im, że książki mogą być super. Bez kultury czytania, którą nasiąkałyby już małe dzieci nie zwiększymy czytelnictwa i nie uratujemy księgarni ani stacjonarnych ani internetowych. Takie jest moje zdanie a jakie jest Wasze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Richard C. Morais "Podróż na sto stóp"

Zawiodłam się na tej książce. Chyba spodziewałam się czegoś innego. Zarówno po okładce jak i trailerach filmu na jej podstawie wyrobiłam so...