"Uczennica maga" Trudi Canavan

     Zabierałam się do tej książki jak pies do jeża. Poniekąd wynikało to z bardzo skrajnych opinii jakie o niej słyszałam, jedni zachwalali, inni narzekali i sama nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Fakt, jakieś 150 stron czytałam przez pół roku. Nie porywało i nie byłam w stanie skupić się na tej książce, ciężko mi było do niej wrócić. W końcu jednak postanowiłam, że czas najwyższy się przemóc.
     O dziwo resztę książki przeczytałam błyskawicznie i z dużą przyjemnością. Historia wreszcie się rozwinęła i zaczęło się "dziać". Oczywiście- nie jest to Sanderson i jeśli tego oczekujecie to się srogo zawiedziecie, natomiast jest to całkiem dobrze napisana historia, ze sporą dawką akcji, choć prowadzona bez wnikliwej analizy psychologicznej każdej postaci. Wszystko jest raczej czarno- białe i bohaterowie nie mają w sobie odcieni szarości. Nie ma tutaj tak pogłębionego świata jak u wspomnianego Sandersona, jednak Trudi nie zrobiła też wszystkiego po łepkach- mamy różne kraje, z różnymi kulturami i dość ciekawych bohaterów. Styl pisania Canavan przypomina mi Andre Norton z moich lat młodzieńczych więc wydaje mi się, że będzie to bardzo fajna pozycja dla kogoś kto zaczyna podróż po fantasy, choć trzeba wziąć poprawkę na troszkę nudny wstęp. Widać także, że Canavan wzoruje się na naszym świecie, ale zupełnie mi to nie przeszkadza, ponieważ nie ona pierwsza to robi i nie ostatnia.
     Nie przypadły mi za to do gustu rozdziały o Sterii, być może ze względu na to, że niewiele się w nich działo, a ja chciałam jak najszybciej przez nie przeskoczyć żeby zobaczyć jak radzą sobie Tessia Jayan i Dakon na froncie walk dwóch zwaśnionych narodów. Postać Elynki zapewne została wprowadzona żeby pokazać odmienność Sachakan od Kyralian, a także jest związana z kolejnymi tomami o Gildii Magów, ale na tym etapie trochę mi przeszkadzała. Żałuję, że Canavan nie wyjaśniła wnikliwiej systemu magii w tym świecie- nie ma właściwie wyjaśnienia czym różni się wysoka magia od magii jakiej używają uczniowie, nie ma też żadnych głębszych analiz tego jak wyglądała walka między Kyralianami i Sachakanami. Byłam ciut zaskoczona epilogiem- nie spodziewałam się tego co spotkało Dakona (nie będę spoilerować ;)).
     Rozbawiło mnie to, że w pewnym momencie tytułowa uczennica- Tessia schodzi tak na prawdę na dalszy plan bo pojawia się sporo innych postaci, które prowadzą narrację. Troszeczkę wyglądało to tak, jakby Canavan nie mogła się zdecydować komu powierzyć narrację.
     Podsumowując- Uczennica maga dostaje solidne 7/10 i uważam, że zasłużone bo jest to dobra, fajna książka, którą czyta się z przyjemnością. Na plus zasługuje też redakcja i korekta- nie znalazłam prawie żadnych błędów ortograficznych czy stylistycznych oprócz kilku drobnych wpadek.
17 lutego będziemy świętować Dzień Kota. Kto może niech obejrzy ten przepiękny, ciepły, bardzo pozytywny film. Rzadko zdarza się żeby jakaś produkcja tak mnie zachwyciła (i to nie tylko dlatego, że jestem kociarą  ). W dobie kina przepełnionego akcją, wybuchami, pościgami i superbohaterami w kolorowych pelerynkach dostajemy film o życiu ciut przyziemnym, bez dużych dawek adrenaliny, raczej spokojnym, a nawet leniwym  I wbrew pozorom tutaj też są superbohaterowie- osoby opiekujące się kotami z ulicy, osoby które często same żyją biednie, a jednak potrafią odnaleźć w sobie pokłady współczucia i empatii. Dostałam olbrzymią dawkę pozytywnej energii oglądając ten film. Spokój tej produkcji udziela się także widzom.
Jedynym minusem może stać się czas trwania- zdecydowanie nie jest to produkcja dla młodszych dzieci, które zwyczajnie nie usiedzą 1,5 h w kinie.

Tutaj link do wydarzenia w Krakowie, ale jeśli ktoś nie może się pojawić, to zawsze warto obejrzeć w zaciszu swojego domu, może z własnym Mruczkiem na kolanach ;)
https://web.facebook.com/events/590894754590993/

Beata Pawlikowska "Kot dla początkujących"

     Mam wyjątkowo mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki. Z jednej strony zawsze lubiłam gawędziarski styl pisania pani Pawlikowskiej (przeczytałam sporo jej książek podróżniczych), z drugiej mam świadomość, że nie jest specjalistką od kotów i opiera się na własnych doświadczeniach, a nie wiedzy naukowej. Ze względu na specyfikę swojego zawodu i ciągłą styczność z psami i kotami patrzyłam na tę książkę wyjątkowo krytycznie. Jednak przejdźmy do sedna.
     Zacznijmy od rzeczy przyjemnych, czyli plusów. Podoba mi się sam pomysł popularyzacji wiedzy o kotach, ponieważ wciąż wielu ludzi uważa, że są to zwierzęta z piekła rodem, a przez swoją naturę samotnika i indywidualisty uznawane są za mniej przyjazne od psów. Często spotykam się z tym, że o koty dba się mniej (bo sobie poradzą) i dlatego warto pokazywać, że wcale nie jest tak jak niektórzy sądzą. Ogólnie wiedza przekazana w książce na pewno przyda się potencjalnym właścicielom, mimo kilku głupotek (typu nie obcinaj pazurów albo żwirek silikonowy nie nadaje się do wrzucenia do ubikacji) jest to pozycja wartościowa, zgodnie z tytułem książki, dla początkującego właściciela czworonoga, który będzie chciał dowiedzieć się czegoś o nowym członku rodziny lub pogłębić powierzchowną wiedzę o kotach. Na szczególne uznanie zasługują rozdziały o żywieniu, ponieważ wymuszają na ludziach zwrócenie uwagi czym i w jaki sposób karmią zwierzaki, choć oczywiście jest to bardzo uproszczone i można by było rozwinąć te wszystkie informacje. Jednak dla przeciętnego posiadacza zwierząt, a nie kogoś szukającego wiedzy specjalistycznej jest tam sporo przydatnych informacji. Na pewno na plus zasługuje też twarda okładka i ładne zdjęcia, wykonanie książki jest dość solidne.
     Niestety jest też sporo minusów. Irytowały mnie powtórzenia- książka byłaby chudsza o 1/4 gdyby nie ciągłe "zdziwiłbyś się" i tym podobne wtręty. Niektóre informacje i wiedza przekazana raz, była powtarzana kilka lub kilkanaście razy na kolejnych stronach. W pewnym momencie chciałam krzyknąć- przecież już o tym pisałaś, po co to powtarzasz po raz setny to samo!? 
     Drugi, dla mnie niewybaczalny błąd, to brak bibliografii. Książka popularyzująca wiedzę powinna zawierać bibliografię, nawet jeśli autor powołuje się na informacje wygrzebane chociażby z czeluści internetu. Pani Pawlikowska tymczasem napisała, że szukała i czytała o tym czy o tamtym i nic poza tym, a ja chciałabym móc sama zweryfikować jej doniesienia. Dobrze jest się oprzeć na źródłach, tak by potencjalny czytelnik mógł sam przeprowadzić własne poszukiwania, szczególnie jeśli jest niedowiarkiem.
     Było w tej książce też sporo informacji, z którymi mogłabym polemizować. Na przykład skąd Pani Beata ma informacje, że dawniej było mniej bezdomnych zwierząt? Znów- nie mamy źródła tych rewelacji więc ciężko się odnieść. Czy miała jakieś statystyki? Czy brała pod uwagę, że dawniej nie było schronisk, albo że zwierzęta były usypiane, albo że nie robiono tak dokładnych spisów jak w tej chwili bo nie było takiego nacisku społecznego? Nie ma wyjaśnienia, nie ma żadnych danych. Tylko stwierdzenie, że tak było i już. Do mnie to zupełnie nie przemawia.
     Rada, żeby nie obcinać pazurów kotom jest dla mnie
zupełnie nie trafiona. Owszem koty wychodzące na pole nie powinny mieć obcinanych pazurów ze względu na to, że w razie ataku drapieżnika muszą się jakoś bronić. A co z domowymi Mruczkami? Dla ich własnego bezpieczeństwa powinno się regularnie przycinać pazurki. Myślę, że nikt nie lubi widoku zaczepionego, wiszącego na pazurze, szarpiącego się i płaczącego kota. 
     Podsumowując: daję mocne 6/10. Książka dobra szczególnie dla kogoś kto zaczyna swoją przygodę ze zwierzakami i chce się czegoś nowego nauczyć, jednak trzeba brać poprawkę na to, że została napisana przez właściciela kota, a nie specjalistę. Dla osób obytych z tematem może być rozczarowująca. Wydaje mi się, że gdzieś po drodze Pani Pawlikowska zgubiła ten styl pisania który zawsze mi się u niej podobał.

"Pełnia życia"

02 lutego odbędzie się premiera filmu "Pełnia życia". Sądząc po zwiastunie oraz recenzjach może być to ciekawa produkcja. Konstrukcją wydaje się być podobny do "Teorii wszystkiego" o Stephenie Hawkinsie, a tamto dzieło ciut mnie zawiodło, więc trzymam kciuki żeby tym razem było lepiej  https://www.youtube.com/watch?v=Lr4B64d7EOU

Richard C. Morais "Podróż na sto stóp"

Zawiodłam się na tej książce. Chyba spodziewałam się czegoś innego. Zarówno po okładce jak i trailerach filmu na jej podstawie wyrobiłam so...