Jak będzie wyglądać świat za kilkanaście lat? Czy ludzie jakimi jesteśmy będą reliktami? Czy zostaniemy zastąpieni przez istoty lepsze, silniejsze, inteligentniejsze od nas? Czy modyfikacje genetyczne, które w tej chwili już są prowadzone na roślinach i zwierzętach przejdą w kolejną fazę? Czy nasz genom zostanie zmieniony?
Na te oraz podobne pytania próbuje odpowiedzieć autor "Helisy" i trzeba mu przyznać, że nie daje żadnych odpowiedzi, właściwie tylko sugestie tego w jakim kierunku pójdzie ludzkość. Wizja, którą roztacza wcale mi się nie spodobała, ponieważ zakłada, że my, ludzie, będziemy przeżytkiem dla nowych, lepszych, pokoleń.
Zdecydowanie nie jest to literatura z gatunku science fiction, ponieważ to co opisuje autor już się dzieje (choć oczywiście nie w takim wymiarze, a przynajmniej nie podaje się tego do informacji publicznej). Liznęłam trochę biotechnologii na studiach, a nawet zwykłe grzebanie w wujku Google pokazuje jak dużą pracę wykonał autor żeby porządnie się przygotować do swojej książki. Lubię taką pieczołowitość i porządny research u autora, a jeśli w dodatku połączony jest z dobrze napisaną i trzymającą w napięciu fabułą to mamy przepis na dobrą książkę. W dodatku autor zadbał o tych, którzy nie mają nic wspólnego z biotechnologią i dość prosto, nawet łopatologicznie, wytłumaczył jak wygląda proces tworzenia produktu GMO.
Na początek dostajemy kilka wątków, pozornie ze sobą nie związanych- cudowna kukurydza gdzieś na afrykańskiej prowincji, śmierć dygnitarza amerykańskiego podczas konferencji w Monachium, para która chce mieć dziecko tak bardzo, że jest gotowa na wszystko i nastolatka która ucieka z domu. W miarę rozwoju akcji coraz więcej szczegółów sprawia, że te zdarzenia zaczynają się łączyć jak kawałki puzzli. Dość szybko zorientowałam się, w tym kto pociąga za sznurki i kogo należy oskarżyć o wszelkie zło, ale wbrew pozorom nie odebrało mi to radości czytania- wręcz przeciwnie tym bardziej się spieszyłam żeby dowiedzieć się czy się nie myliłam.
Książkę pochłonęłam w tydzień co jak dla mnie w ostatnim czasie jest błyskawiczne tempo. Czyta się bardzo przyjemnie i szybko, wszystko jest logiczne i spójne, nie znalazłam szczegółów, których mogłabym się czepić. Fabuła wciąga od pierwszych stron i właściwie tylko motyw z uprowadzeniem helikoptera był dla mnie głupi i dość oczywisty. Mamy tu sporo sensacji i thrillera, dobrze poprowadzoną akcję, wyrazistych i sympatycznych głównych bohaterów i intrygę na poziomie.
Marc Elsberg wbrew pozorom nie daje nam zwykłej książki, dostajemy powieść w której zadaje pytania o człowieczeństwo, o nasz pęd do doskonałości, o to czy na prawdę chcemy stworzyć nadczłowieka, istotę lepszą od nas i jakie mogą być tego konsekwencje. W dodatku próbuje także postawić siebie i nas w roli tych kogo stworzymy- oni będą lepsi, to na pewno, ale czy przez to nie bardziej samotni? Czy to nie stworzyłoby problemu, że byliby osamotnieni ze swoim geniuszem? Czyż nie było już tak w przeszłości, że jednostki wybitne były wyśmiewane, krytykowane i szykanowane przez ludzi, którzy nie rozumieli geniuszu ich pomysłów? Wytykani palcami, wiecznie znienawidzeni przez "gorszych" bo normalnych rówieśników... To byłoby także udziałem przyszłych pokoleń dopóki nie doszłoby do zwiększenia ich ilości w populacji. Tak więc Elsberg patrzy na problem ludzi GMO z obu stron. W niektórych momentach miałam wrażenie jakbym czytała książkę o mutantach z X- Menów co akurat bardzo mi się podobało.
Nie ma jasnego zakończenia dwóch wątków, co wywołało u mnie lekkie zastanowienie- i co dalej? ;) Szczerze powiedziawszy liczyłabym na dalszy ciąg choć z drugiej strony obawiałabym się czy drugi tom nie byłby gorszy od pierwszego.
Podsumowując silne 8/10
Marc Elsberg wbrew pozorom nie daje nam zwykłej książki, dostajemy powieść w której zadaje pytania o człowieczeństwo, o nasz pęd do doskonałości, o to czy na prawdę chcemy stworzyć nadczłowieka, istotę lepszą od nas i jakie mogą być tego konsekwencje. W dodatku próbuje także postawić siebie i nas w roli tych kogo stworzymy- oni będą lepsi, to na pewno, ale czy przez to nie bardziej samotni? Czy to nie stworzyłoby problemu, że byliby osamotnieni ze swoim geniuszem? Czyż nie było już tak w przeszłości, że jednostki wybitne były wyśmiewane, krytykowane i szykanowane przez ludzi, którzy nie rozumieli geniuszu ich pomysłów? Wytykani palcami, wiecznie znienawidzeni przez "gorszych" bo normalnych rówieśników... To byłoby także udziałem przyszłych pokoleń dopóki nie doszłoby do zwiększenia ich ilości w populacji. Tak więc Elsberg patrzy na problem ludzi GMO z obu stron. W niektórych momentach miałam wrażenie jakbym czytała książkę o mutantach z X- Menów co akurat bardzo mi się podobało.
Nie ma jasnego zakończenia dwóch wątków, co wywołało u mnie lekkie zastanowienie- i co dalej? ;) Szczerze powiedziawszy liczyłabym na dalszy ciąg choć z drugiej strony obawiałabym się czy drugi tom nie byłby gorszy od pierwszego.
Podsumowując silne 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz