Blog o szeroko pojętej kulturze. Znajdą tu miejsce dla siebie dobre książki, filmy czy muzyka, ale także nie zapomnę o wydarzeniach na które warto się wybrać i o których dobrze jest pamiętać.
Caroline Bercaw, Isabel Bercaw "Moje kąpielove SPA. Ponad 100 przepisów na kule do kąpieli, peelingi, maseczki i więcej"
Chyba największym szokiem była dla mnie informacja ze wstępu w którym dowiedziałam się, że autorki miały 16 i 15 lat w momencie wydania książki. Swoją przygodę z kulami kąpielowymi zaczęły jeszcze wcześniej (10 i 11 lat) z nudów podczas świątecznej przerwy w szkole. Zaledwie po kilku latach miały własną firmę i zatrudniały 100 osób. Muszę przyznać, że troszkę opadła mi szczęka. Po pierwsze należy się dziewczynom olbrzymi szacunek za to, że pasję potrafiły zamienić w dochodowy interes, a dla ich rodziców za to, że nie zniechęcili dziewczyn, a wręcz pomagali im i zachęcali jak mogli. Po pewnym czasie zrezygnowali z własnej pracy i zaczęli pracować z nimi. To świadczy o dużym zaufaniu do dzieci. Mało tego jakoś sobie nie wyobrażam takiej sytuacji w Polsce.
Zostawiając autorki i wracając do książki... Masa przepisów na kule wszelkiej maści. Są bardzo kolorowe, niektóre mniej, inne bardziej skomplikowane. Część etapów się powtarza więc po opanowaniu kilku można spokojnie wykonać każdą i nawet zmieniać barwy czy składniki według własnego uznania, ale to też sprawia, że przepisy po pewnym czasie stają się monotonne. Niektóre z receptur wymagają większej wprawy. Jedyny minus jest w różnorodności form do wyrobu kul. Przyznam szczerze, że nie znalazłam takich form, które przy niektórych kulach dziewczyny używają. Może być także problem z niektórymi składnikami z przepisów. Podział książki jest dobrze przemyślany. Zaczyna się od działu składników i przyborów, potem są rozdziały z konkretnymi kosmetykami do różnych części ciał. Najwięcej oczywiście dotyczy kul kąpielowych, ale znajdują się tam też przepisy na maski do twarzy, mgiełki i spraye do włosów, a nawet puder i utrwalacz do makijażu. W książce jest nawet przepis na wodę różaną co bardzo mnie cieszy bo mam własne kwiaty na działce więc będzie możliwość przetestowania. Z tego co zauważyłam dziewczyny korzystają często z hydrolatu oczarowca co jest w porządku jednak wolałabym żeby było więcej różnorodnych składników w zależności od potrzeb skóry. Być może jest to kwestia wieku samych autorek, jako nastolatki mają problemy z cerą więc może dlatego wykorzystują składnik dla tej skóry idealny.
Książka jest bardzo ładnie wydana. Twarda oprawa, sporo kolorowych, pięknych, profesjonalnie wykonanych zdjęć, które pokazują poszczególne produkty. Choć zdjęcia są olbrzymim plusem to niestety mogą też trochę rozpraszać. Ogólnie widać, że książka jest w jakiś sposób nastoletnia- dużo w niej brokatu, kolorów i bąbelków, ale nie jest to jej minus ;)
Podsumowując 7/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Richard C. Morais "Podróż na sto stóp"
Zawiodłam się na tej książce. Chyba spodziewałam się czegoś innego. Zarówno po okładce jak i trailerach filmu na jej podstawie wyrobiłam so...

-
Zawiodłam się na tej książce. Chyba spodziewałam się czegoś innego. Zarówno po okładce jak i trailerach filmu na jej podstawie wyrobiłam so...
-
Nie znam instagramowego konta autorki, jednak miałam okazję usłyszeć ją raz czy dwa na YouTubowym kanale Bez Schematu, na którym gościnnie ...
-
Dobre zakończenie serii. To chyba najlepszy opis dla tej książki. Wszystko zostaje domknięte, muszę przyznać, że nie spodziewałam się osta...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz