
Przerażający obraz świata po apokalipsie. Jakiej? Nie dowiadujemy się do końca, choć jest ona wspomniana. Mamy tylko ojca i syna, ich imion również nie poznamy, ale czy w świecie w którym żyje garstka ludzi ma to jakieś znaczenie? Dwoje wędrowców, samotnych w swojej próbie przetrwania, tylko po co? Po co idą na południe skoro nie ma szans na nic lepszego? Po co próbują walczyć skoro planeta umiera? Jak bardzo kruchy jest nasz świat z wieżowcami, autostradami, samolotami, poczuciem, że wszystko możemy i nic nas nie ogranicza, jak bardzo jesteśmy butni i pewni siebie, a zarazem bezradni jak pędraki gdy nam się to odbierze. Te wszystkie refleksje przewijały się przez moją głowę gdy czytałam dzieło Cormaca, książkę zdecydowanie wybitną.
Nie uświadczysz w niej na jawie kolorów innych niż biel, czerń i szarość. Wszystko pokrywa szary popiół i ciemna breja deszczówki, za to są liczne burze, trzęsienia ziemi i pożary niszczące suche jak szczapy drzewa. Świat umiera, jest w agonii od wielu lat i to czuje się namacalnie. Cormac buduje atmosferę krótkimi, urywanymi zdaniami, przesyconymi szarością i beznadzieją tak odczuwalną, że w pewnym momencie sama byłam zmęczona tą tułaczką głównych bohaterów. Jedynymi momentami gdy pojawiają się żywe kolory to sny głównego bohatera i ślady krwi na śniegu. Bohaterowie uciekają na południe, przed dojmującym zimnem ogarniającym świat. Tylko co dalej? Czy jest nadzieja na szczęśliwe zakończenie? Czy jest miejsce, które przetrwało? Coś na kształt Edenu? Chłopiec bez imienia i wieku, nie znający innego świata niż ten, który go otacza, nie wiedzący co to coca- cola i tama i obok niego kroczący ojciec, który stara się go uczyć, a zarazem odczuwa ból przypominając sobie to co utracił wraz z katastrofą. Syn, dziecięco wrażliwy, a zarazem bardzo doświadczony przez to co widzi i ojciec próbujący nie tylko utrzymać go przy życiu, ale także dać choćby namiastkę normalności. Refleksy z przeszłości, odblaski dni, które minęły i już nie wrócą nadają opowieści jeszcze większej głębi i poczucia beznadziei. Życie pomału umiera, a wraz z nim człowieczeństwo. Obserwujemy obrazy okrucieństwa, kanibalizmu, fanatyzmu. Wszystko to jednak nie jest nachalne jak w horrorze klasy B, o nie, tu mamy mistrzostwo operowania kamerą naszej wyobraźni. Cormac prześlizguje się po okrucieństwie, opisuje je w sposób zdawkowy i zarazem na tyle dokładny, że możemy sobie wszystko wyobrazić, ale nie pławi się w zbrodni i krwi przez co staje się to tym mocniejsze odczucie.
Ta książka pokazuje do czego zdolna jest miłość rodzicielska, do jakiego stopnia poświęcenia potrafi się człowiek wznieść jeśli chroni krew ze swojej krwi. To co rodzic zrobi dla swojego dziecka to czyste męczeństwo w imię miłości. To hołd złożony tym wszystkim rodzicom, którzy oddadzą ostatnią kromkę chleba swemu dziecku by nie było głodne. Z drugiej strony jednak widzimy także powolną drogę chłopca w stronę dorosłości, coraz bardziej dostrzega on poświęcenie swego taty i martwi się o niego i choć jest milczącym obserwatorem zmagań ojca nie oznacza to, że jest ślepy na to co się z nim dzieje.
Chyba najlepiej tę książkę opisuje cytat z jej wnętrza. "Wyszedł na szary dzień, stanął i przez ułamek sekundy zobaczył absolutną prawdę o świecie. Zimne nieprzejednanie krążące po ziemi pozbawionej jutra. Nieubłagana ciemność. Spuszczone ze smyczy ślepe psy słońca. Miażdżąca czarna pustka wszechświata. I gdzieś tam dwa zaszczute zwierzątka dygoczące jak lisy w kryjówce. Czas dany na kredyt i świat dany na kredyt, i oczy na kredyt, by go nimi opłakiwać."
Ostatnio ciężko mi się skupić na jakiejś książce, ale tą połknęłam w jeden dzień. Fakt, że jechałam pociągiem i miałam czas nie umniejsza jej wartości i sile odbioru. To nie jest łatwe dzieło, ale zdecydowanie nagroda Pulitzera jest zasłużona. Jedna z najlepszych książek jakie czytałam, wielokrotnie poruszająca serce i chwytająca za trzewia. To mistrzostwo by nadać głębi śmierci, oczekiwaniu na to co nieuchronne z takim pietyzmem, a równocześnie zrobić poemat pochwalny dla rodzicielstwa.
Podsumowanie 10/10
Łapka w góre :)
OdpowiedzUsuń