Blog o szeroko pojętej kulturze. Znajdą tu miejsce dla siebie dobre książki, filmy czy muzyka, ale także nie zapomnę o wydarzeniach na które warto się wybrać i o których dobrze jest pamiętać.
Rebecca F. Kuang "Republika smoka"
Drugi tom trylogii niewiele różni się od poprzedniego, dalej mamy wkurzającą główną bohaterkę, która zachowuje się irracjonalnie, impulsywnie i głupio. Rin uważa, że jest najważniejsza na świecie i wie wszystko najlepiej, również o strategii wojennej. Jest w niej pycha, buta i brak umiejętności przyznania się do błędu. Jedyne co potrafi robić to walić prosto przed siebie. Za bardzo wierzy w swoje super moce, wydaje jej się, że ze wszystkim sobie poradzi i utoruje drogę dla swoich ludzi. Cały czas towarzyszyła mi myśl, że gdyby ją spuścić z przysłowiowej smyczy to spaliłaby cały swój kraj nie bacząc na konsekwencje. Zupełnie tak jakby nie umiała nic poza niszczeniem. Wykształcenie, które Rin rzekomo odebrała w akademii (w sumie czemu się temu dziwię skoro tam szkoliła się armia, która nie potrafiła w ogóle odeprzeć ataków nieprzyjaciół) szlak trafił bo dziewczyna kompletnie nie nadaje się na dowódcę. Jej decyzje strategiczne są bez sensu, a jedyne czego się domaga, z wrzaskiem i tupaniem nóżką jak pięciolatka, to przekazanie jej władzy nad oddziałami. Widocznie życie w slumsach niczego jej nie nauczyło, a już na sto procent cierpliwości i wytrwałości. Nie myśli również perspektywicznie, a przede wszystkim chce władzy dla samej władzy. Pożąda jej dla siebie, ale gdy wreszcie ją dostanie to nie wie co z nią zrobić. Rin potrafi skutecznie zniechęcić do siebie wszystkich naokoło i jest tak przeraźliwie nienauczalna, że kilka razy klepałam się po głowie z niesmakiem. Po takiej ilości przeżyć powinna być mądrzejsza, czegoś się nauczyć tymczasem ona wciąż reaguje ślepo i bezsensownie.
Jej najlepszy przyjaciel Kitaj jest za to masochistą. On ceni i lubi Rin z jakiegoś kompletnie nie zrozumiałego dla mnie powodu. Szczególnie, że ona nie daje mu żadnych powodów ani dowodów swojego przywiązania. Sprawa Nejhy jest bardziej skomplikowana, podejrzewam, że autorce zależało na ukazaniu odwiecznego konfliktu między wodą i ogniem. I choć sam wątek jest ciekawy to nie rozumiałam tej relacji na zasadzie nienawiść- miłość. Kłótnie między tą dwójką wydawały mi się wymuszone, a Rin zawsze wychodziła w nich na zimną, pozbawioną ludzkich odruchów osobę, która uważa, że wszyscy powinni być podobni do niej i nikt nie ma prawa do słabości. Ta dziewczyna nie ma za grosz empatii i współczucia dla innych co w kontekście tego co sama przeżyła jest dziwne.
W tym tomie doprowadzały mnie do szału wspomnienia Rin o Altanie. Nie rozumiem skąd w tej dziewczynie, według autorki, miało być tyle uwielbienie dla opresyjnego mężczyzny, który nie miał problemów z tym żeby walnąć ją w twarz i w sumie nie okazywał jej żadnych cieplejszych uczuć. Rin fascynuje zarówno Nejha jak i Altan jednak dziewczyna nie może się zdecydować, który bardziej. W książce nie ma ani jednego słowa czy ta fascynacja jest bardziej seksualna czy może chodzi o miłość albo kwestie pochodzenia i przynależności rasowej. Problem polega na tym, że gdyby to była ta ostatnia kwestia to powinni chyba ze sobą rozmawiać na temat Speerytów, czego tutaj nie doświadczamy. Ogólnie wątek fascynacji Rin Altanem jest dziwny choćby z tego powodu, że właściwie dziewczyna niewiele spędza z nim czasu "antenowego" i nie zostaje pogłębiona żadna sfera między nimi. Autorka wymaga od czytelnika żeby się domyślał co łączy bohaterów na podstawie skąpych opisów.
W książce podobał mi się pomysł z bliźniętami kotwicznymi, to świeży koncept, chyba nigdy wcześniej nie spotkałam się z czymś podobnym w literaturze. Nie odmawiam autorce umiejętności snucia intryg w sposób sprawny i logiczny aczkolwiek wydaje mi się, że w opowieść wkradło się więcej błędów. W jednej chwili Rin trzyma w ręce oszczep by już po chwili wyciągnąć obie ręce do przodu i miotać wiązkami ognia. Jaki był sens brania oszczepu do ręki skoro z niego nie korzysta? I co się z nim stało? Na szczęście w tym tomie jest więcej wartkiej akcji, ciekawszych sytuacji i intryg. Żadna z postaci nie jest tylko i wyłącznie jednoznacznie dobra czy zła. Wszyscy mają jakieś swoje motywy, które często są ukryte przed innymi. Pomysł z cesarzową chroniącą swoją marionetkową władzę został ciekawie poprowadzony i w sumie rzeczywiście Rin i Cesarzowa niewiele się różnią od siebie. Dobrze zostało ukazane, to że we władzy czasem trzeba wybrać mniejsze zło.
Podsumowując 4/10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Richard C. Morais "Podróż na sto stóp"
Zawiodłam się na tej książce. Chyba spodziewałam się czegoś innego. Zarówno po okładce jak i trailerach filmu na jej podstawie wyrobiłam so...

-
Zawiodłam się na tej książce. Chyba spodziewałam się czegoś innego. Zarówno po okładce jak i trailerach filmu na jej podstawie wyrobiłam so...
-
Nie znam instagramowego konta autorki, jednak miałam okazję usłyszeć ją raz czy dwa na YouTubowym kanale Bez Schematu, na którym gościnnie ...
-
Dobre zakończenie serii. To chyba najlepszy opis dla tej książki. Wszystko zostaje domknięte, muszę przyznać, że nie spodziewałam się osta...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz